Czy tytuł naukowy ma dziś znaczenie
3 lipca, 2022 2024-07-17 21:55Czy tytuł naukowy ma dziś znaczenie
„Ja mam tytuł Magistra! Gwarantuję, że połowa z Was nie będzie go miała w przyszłości” – takie słowa usłyszałam jeszcze wtedy, gdy chodziłam do gimnazjum. Tak myślało pokolenie naszych dziadków i rodziców. Kiedyś MAGISTER to był ktoś. A jak jest dziś?
Jestem Magistrem…
Po dogłębnej analizie zjawiska, „internety” wskazały mi dwa kierunki definiowania zacnego tytułu „magister”. Według Wikipedii, która, jak wiemy, stanowi źródło wiedzy w dzisiejszych czasach i jest względnie wiarygodna, MAGISTER to „tytuł zawodowy nadawany przez uczelnie po ukończeniu studiów drugiego stopnia lub jednolitych studiów magisterskich. Dla uzyskania tytułu magistra niezbędne jest wcześniejsze uzyskanie absolutorium, złożenie pracy dyplomowej i zdanie egzaminu magisterskiego”.
Jednakże istnieje też mniej formalna definicja. Podaje ją Nonsensopedia. Brzmi ona następująco: “Magister – tytuł zawodowy zdobyty najczęściej po pięciu latach nudnych studiów, który jest swoistego rodzaju nagrodą za wytrzymałość i pracę, lub po prostu wynikiem przypadku. Każdy magister choć raz w życiu coś napisał lub przepisał – pracę magisterską. Tytuł obowiązujący tylko w Polsce. Za granicą tytułem tym mogą poszczycić się tylko panie pracujące w aptece. Do magistra należy się zwracać per panie magiszcze“. Prawdę powiedziawszy po moich licznych obserwacjach przez 6 lat mej utrudzonej nauki na studiach, stwierdzam, że niektóre części tej regułki, niestety, nie do końca mijają się z prawdą…
W dodatku można wyróżnić kilka rodzajów magistrów. Pierwszy to magister z urzędu, czyli taki, który wkuwał i tytuł mu się należy. Kolejnym jest magister z przypadku – raz napisał i okazało się, że „utrafił” tymi „bazgrołami” w wymogi pracy magisterskiej. Trzeci typ to magister z kilometrów, który swój tytuł uzyskał poprzez długie męczenie profesora. Ostatni to magister z oddania i nie oznacza to wcale, że był bardzo oddany pisaniu pracy. Sami wiecie…
Tak więc, pośmialiśmy się trochę, ale… czy jest z czego? Czy rzeczywiście ten tytuł naukowy nic już nie znaczy? Czy jest on w XXI wieku tylko farsą?
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w dniu 31 grudnia 2020 r. w uczelniach w Polsce kształciło się 1215,3 tys. osób. Czy to dużo czy mało? W porównaniu z Zachodem Europy to bardzo mało. Nam wydaje się jednak, że to dużo i rzeczywiście coraz więcej osób posiada wykształcenie wyższe.
To zjawisko ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Niewątpliwą zaletą jest to, że się rozwijamy, że doganiamy Europę Zachodnią. Jednak, niestety, większość osób, w tym specjalistów, dostrzega dużo negatywów. Pierwszym jest duża konkurencyjność na rynku pracy. Na stanowisko kandyduje kilkaset osób, rekruterzy nie są czasem w stanie przejrzeć wszystkich CV i wiele osób zostaje pominiętych, mimo iż ma odpowiednie na dane stanowisko kwalifikacje.
Po drugie, zaczyna brakować specjalistów, których kształtowały szkoły zawodowe, bo dużo osób startuje na wyższy „level” – na studia… Nie ma wykwalifikowanych rzeźników, stolarzy, rolników itp. Te zawody są aktualnie nieopłacalne, ale możemy ich w przyszłości przecież potrzebować.
Ostatnim minusem jest obniżenie poziomu naboru na studia. Uczelnie pochłaniają praktycznie każdego, kto „złoży papiery”. Nie prowadzi to do niczego dobrego. Wręcz przeciwnie: pogarsza się jakość kształcenia, gdyż wykładowcy nie są w stanie zapanować nad dużymi grupami, mają przepełnione harmonogramy zajęć i często nie przekazują kompletnej wiedzy. Na szczęście, sytuacja ta ulega poprawie, gdyż przez ostatnie lata udało mi się zauważyć, że szkoły wyższe zaostrzyły nieco wymogi przyjęcia kandydatów. Kamień z serca…
Czy uważam, że nie każdy nadaje się, żeby studiować? Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie uważam tak. Po prostu jeżeli istnieje jakiś konkretny kierunek studiów, to powinien on być bardziej wyspecjalizowany i nastawiony na wykonywanie danej profesji. Bo na co przyda się weterynarzowi definicja słowa „weterynaria”, skoro nie będzie znał zastosowania konkretnych leków?
Kiedyś było inaczej. Studiowali tylko ludzie, którzy wykonywali pracę naukową, inżynierską na budowach lub pracę biurową. Czasy się zmieniły. Teraz studia kończy każdy, a zamiast kierunku Pedagogika, mamy setki innych pomniejszych kierunków. Czy to jest dobre? Sami oceńcie!
Ponadto, w naszym społeczeństwie panuje, bezsensowne według mnie, przekonanie, że rolnik czy fryzjerka to osoby bez wykształcenia. Nie zgodzę się! Szkolmy rolników, rzeźników, fryzjerki, kosmetyczki – nadawajmy im tytuły, ale niech te tytuły coś znaczą i niech te osoby będą specjalistami w swoim zawodzie.
Być magistrem dla samego tytułu to nie sztuka. Sztuką jest tak przygotować studentów, aby byli profesjonalistami. To zadanie uczelni wyższych.
Mam szczerą nadzieję, że w przyszłości tytuł Magister będzie miał tak duże znaczenie i wydźwięk, jak w czasach naszych rodziców. Poza tym, życzę Wam, abyście zdobyli ten zaszczytny tytuł i co więcej, po jego uzyskaniu, abyście czuli, że macie na tyle wiedzy, żeby nazywać się profesjonalnymi lekarzami, prawnikami czy urbanistami. Bo przecież studia mają przygotowywać do przyszłego zawodu, czyż nie?